„Królestwo
Kanciarzy” to druga i ostatnia część „Szóstki Wron” autorstwa Leigh Bardugo.
Po udanym skoku na Lodowy Dwór, Kaz Brekker i jego ekipa próbują odebrać
nagrodę, która im się należy. Niestety
nie jest to łatwe zadanie. Wszystko zaczyna się sypać już od samego początku
książki. Okazuje się, że nie tylko zamożny kupiec staje przeciwko nim, ale
także delegacje z innych krajów. Nawet pozostali członkowie Szumowin nie stoją
już po tej samej stronie barykady. W najmniej odpowiednim momencie, na scenie
pojawia się także nieoczekiwany gość – ojciec jednego z bohaterów. Mamy jednak okazję poznać bliżej każdego z
szóstki podbijających miasto nastolatków. Dzięki retrospekcjom, mamy możliwość
zrozumienia, jak Kaz, Inej, Jesper, Wylan, Nina i Matthias znaleźli się w tym
miejscu. Widzimy także, jak dojrzewają związki między nimi, jak utrwala się
przyjaźń. Każdy z nich musi pokonać swoje największe słabości, by wyjść żywym z
całej sytuacji. Czy im się to uda?
„Kiedy nie masz
szans na wygraną, zmień zasady gry.”
„Królestwo
Kanciarzy” tak samo jak „Szóstka Wron” to książka, w której nie jestem w stanie
przewidzieć kolejnego posunięcia. Po pewnym czasie przyzwyczajam się do
uczucia, że być może to konkretne działanie, które na pierwszy rzut oka jest
porażką bohaterów, okaże się zaplanowaną
sytuacją. Do samego końca akcji nie
wiedziałam, czy to na pewno tak miało iść? Na szczęście wszystko jest później
doskonale wytłumaczone.
Bohaterowie,
choć może nie od początku, zasługują na sympatię. W pewnym momencie po prostu
zorientowałam się, że są cudowni, takich przyjaciół chciałby mieć każdy, pomimo
tego, że autorka przedstawiła tu ich jako krnąbrnych, buntowniczych i
bezczelnych nastolatków. Według mnie, pokazują ogromną mądrość, pomimo młodego
wieku. Zdają sobie sprawę ze swoich wad i są w stanie wykorzystać je w dobry
sposób. Nie są idealni, ale idealna
osoba nie istnieje. Potrafią zadbać o
siebie, choć są tak młodzi i wszyscy rzucają im kłody pod nogi. A przede
wszystkim szanują się i próbują osiągnąć to, co im się należy.
Cały świat przedstawiony w
książce wciąż jest dla mnie nieco zagmatwany. Mam nadzieję, że po lekturze
Trylogii Grisza, która rozgrywa się w tych samych krajach, lecz lata wcześniej,
rozwiążą się niektóre sprawy. Seria
zawiera dużo nowych pojęć, a przez ich ilość, czasami trudno połapać się o co
chodzi.
Leight
Bardugo porusza problemy, które są na porządku dziennym w naszym świecie.
Wykorzystywanie ludzi, pomimo oficjalnego braku niewolnictwa, ubóstwo, coraz
szybsze dojrzewanie nastolatków, które nie są gotowe na dorosłe życie, oraz
posiadanie pieniędzy, które pozwalają człowiekowi myśleć, że może pomiatać
innymi, to sytuacje, z którymi coraz częściej spotykamy się w swoich własnych
życiach.
Sprawą,
która nie podoba mi się w tej książce, jest kwestia przetłumaczenia nazwy
„Zmrocz”. Skoro wydawnictwo nie przetłumaczyło innych imion, to czemu akurat
„Darkling” tak? Dla mnie to ogromny błąd, chociaż jeszcze nie poznałam historii
samego Darklinga.
Cała
książka, pomimo dobrego zakończenia, niesamowicie chwyta za serce i pozostawia
po sobie ogromny smutek. Po przeczytaniu, mam ogromnego kaca książkowego.
Jakbym miała wrażenie, że już nic nie przebije tego smutku, że takie przykre
rzeczy dzieją się tak młodym ludziom.
Zdecydowanie polecam tą książkę, w której chyba każdy znajdzie coś dla
siebie – od szybkich, niebezpiecznych akcji do wątków romantycznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz