„Dwór
Skrzydeł i Zguby” to trzecia część powieści Sarah J. Maas, opowiadająca o przygodzie
Feyry Archeron. Feyra podstępem wraca na
Dwór Wiosny, udając, że jej uczucie do Tamlina nie przeminęło, a jej więź z
Księciem Dworu Nocy została na zawsze rozerwana. Jej prawdziwe zamiary szybko
wychodzą jednak na jaw, nie trzeba więc długo czekać na ponowne pojawienie się
Rhysanda przy boku głównej bohaterki. Zbliża się wojna, poszczególne Dwory nie
są skore współpracować ze sobą, można
nawet pokusić się o stwierdzenie, że nie wierzą do końca w szczerość intencji
Feyry i Rhysanda. W tym wszystkim,
miłość głównych bohaterów rozwija się, chociaż to nie jedyne wątki romantyczne
w tej książce. Czy miłością i zaufaniem uda im się przekonać innych do wspólnej
sprawy? Czy wygrają wojnę? Poradzą sobie z ogromną mocą Kotła i przechytrzą
Króla Hybernii? O pomoc jakich istot będą
musieli prosić, by przechylić szalę zwycięstwa na wojnie na swoją stronę? To
wszystko znalazło się na 843 stronach trzeciej części Dworów.
„Nie ukłonię się
przed nikim i niczym poza moją koroną.”
„Dwór Skrzydeł i Zguby”, jako nowatorsko
przedstawiona opowieść o Pięknej i Bestii, swoją historią przyciąga do siebie
wiele osób. Rhysand, który w tej części zostaje ukazany jako mężczyzna idealny,
odważny, przystojny, o dobrym sercu i szczerej miłości do Feyry, pewnie nie
tylko mnie przyciągnął do przeczytania całej serii. Tym bardziej po
wydarzeniach w „Dworze Mgieł i Furii”, przeczytanie dalszej części było musem!
Jednak szczerze, nie do końca zostałam zaspokojona tą książką. Spodziewałam się
wielkiego finału, czegoś o wiele bardziej emocjonującego, takie tomiszcze do
przeczytania, więc myślałam, że będzie jakieś BUM na koniec, jednak nic takiego
nie było. Czuje niedosyt jeśli o to chodzi. Po rozwiązaniu akcji wszystko
szybko się potoczyło, jednak nic dobrze nie zostało wyjaśnione. Jakby autorka
sama nie wiedziała jak to skończyć, jakby spieszyła się z tym? To dla mnie duży
minus, pomimo tego, że cała historia ogólnie mi się podobała.
Kolejną sprawą, którą chciałabym
tutaj poruszyć, jest postać samej Feyry. Nie wiem dlaczego, ale w jakiś sposób
denerwuje mnie sama jej osoba. Miłość ponad wszystko, wszystkich chce uratować,
za każdego się poświęcić, ale jednocześnie nikogo nie słucha, robi co chce,
jest udręczona bo bierze całą winę za wszystko co złe na siebie, czasami mam
wrażenie, że zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka, która sama nie wie czego
chce, ale to tylko moja opinia.
Tym, co ogólnie bardzo mi się
podoba w całej serii Maas, to przedstawienie pojęcia przyjaźni. Są prawdziwe,
oddane, mocne, jakiekolwiek nieporozumienia są wyjaśniane. To jest rzecz, która
nadaje życiu sens i w bardzo dobry sposób jest to oddane w tych książkach.
W „Dworze Skrzydeł i Zguby” można
lepiej poznać pozostałe siostry Archeron – Nestę i Elainę. Choć od samego
początku serii temat Nesty denerwował mnie, to dopiero pod koniec trzeciego
tomu, można ujrzeć, że ta kobieta jednak ma serce i jakiekolwiek uczucia. To
miła niespodzianka, tym bardziej, że bardzo podoba mi się, jak rozwija się jej
uczucie do Kasjana.
Kolejna sprawa, nie wiem
dlaczego, ale nie podoba mi się brzmienie polskich tłumaczeń imion bohaterów. Gdzie
Rhysand w oryginale, to Rhysand w polskiej wersji, tak samo Azriel to Azriel,
lecz Kasjan? Amrena? Oryginalne brzmienie tych imion bardziej tutaj pasuje,
przynajmniej według mnie. O wiele lepiej czytało by mi się, gdyby to był
Cassian czy Amren.
Ogólnie rzecz biorąc, cała seria
jest piękną i ciekawą historią, która trzyma w napięciu. Tak jak w poprzednich
częściach, tak w tej, były momenty, gdy łezka popłynęła (a nawet nie jedna!), autorka doskonale umie złapać czytelnika za
serce i wywołać często bardzo gwałtowne odczucia. Ma swój charakterystyczny
sposób pisania, jednak potrafi przy sobie zatrzymać czytelnika. Jedyną rzeczą,
nad którą się zastanawiam, to czy kolejna część jest potrzebna? Ta historia kończy
się szczęśliwie, wszystko układa się dobrze, zło zostało pokonane, a miłość
będzie wieczna. Nie jestem przekonana, czy wydanie kolejnej części nie będzie
już za bardzo naciągane.
Podsumowując, ta książka jak i
cała seria, pomimo pewnych niedociągnięć, jest godna polecenia, być może kiedyś
wrócę do tej historii, bo to naprawdę piękna opowieść o miłości. Jest pełna
humoru i zaskakujących akcji. Pomimo tego niesatysfakcjonującego zakończenia,
pozostawia po sobie pewnego rodzaju kaca, którego ciężko się pozbyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz